RSS

Archiwa tagu: Tysiąc obsesji

Kawa z pisarzem #20 Marcel Woźniak

„Dotrzyj do człowieka, a dotrzesz do prawdy”. Zapraszam na zapis mojej rozmowy z Marcelem Woźniakiem, niezwykle różnorodnym twórcą, biografem Leopolda Tyrmanda, autorem trylogii kryminalnej o Leonie Brodzkim- „Powtórka”, „Mgnienie” i „Otchłań”, oraz powieści napisanej wspólnie z Gabrielą Gargaś „Tysiąc obsesji”.

IMG_20200107_161743

Mamy rok Leopolda Tyrmanda, jesteś jego biografem. Czy trudno jest zachować obiektywizm wobec osoby która cię fascynuje?
Myślę, że w tym pytaniu jest zawarta odpowiedź, bo jest trudno i nie jestem pewien czy mi się udało do końca w to życie wejść. Nieustannie to pogłębiam, nie dalej jak kilka tygodni temu usłyszałem historię, jak Tyrmand udawał dla żartu, że nie żyje, nikt się spodziewał, że z niego był taki jajcarz.

W Twojej książce widać pasję, energię, widać, że to nie jest postać ci obojętna, że to ktoś ważny.
Wszystko tkwi w czasie, moje wnioski z życia Tyrmanda prowadzą do tego, że nabieram do niego dystansu i staję się coraz bardziej krytyczny. Najlepiej po prostu pisać prawdę, ale dla każdego prawda będzie czymś innym, ja mówiąc o prawdzie mam na myśli źródła. Piszę o historii zaprzeszłej, o człowieku, który nie żyje. Siłą rzeczy opieram się na źródłach, przekazach ustnych, na relacjach. Wobec Tyrmanda mam dużo sympatii, ale też dużo cierpliwości, żeby sprawdzać rożne punkty widzenia i nie zadowalać się tym najprostszym, albo najbardziej widowiskowym. Jest to pewnie obarczone moim subiektywizmem, bo też mam swoje poglądy i przekonania. Każdy dziennikarz jest przekonany, że wie lepiej i że jego prawda jest najbliższa prawdzie dziejowej, czy historycznej.

Jak do niej dotrzeć?
Czas i perspektywa pozwalają zadawać właściwe pytania. To trochę jak z procesem sądowym, gdzie ustalana jest linia obrony albo ataku, reporter też musi zadać sobie pytanie o to, czego chce się dowiedzieć. Dziś obejrzałem materiał o Canaletto, malarzu, który namalował ponad dwadzieścia obrazów Warszawy w osiemnastym wieku i doszedłem do wniosku, że Tyrmand był trochę jak Canaletto. Odmalował Warszawę w „Złym” tak, że można po niej chodzić z graficzną dokładnością. Canaletto słyszał zarzuty, że przekłamał rzeczy na obrazach, żeby lepiej się prezentowały, że odległości między budynkami były inne, pod innym kątem czy z innej perspektywy. Robił to po to, by pokazać więcej. Pozostaje mieć nadzieję, że stawiasz dobre pytania i że prawda się objawi jak wywołane w ciemni zdjęcie.

Wielu osobom przybliżyłeś, pokazałeś postać Leopolda Tyrmanda, ale jakie to było dla Ciebie uczucie opowiadać o nim jego córce, Rebecce?
To było dla mnie bardzo emocjonalne. Z jednej strony jestem dziennikarzem, reporterem, ale z drugiej trochę antropologiem, który wchodzi do stada, do plemienia i musi z nim trochę poprzebywać, żeby nie być intruzem. Wtedy pojawia się zarzut o brak obiektywizmu, ale właśnie po to spotykam rodzinę i bliskich, żeby poznać ich perspektywę, żeby ona coś dała mojej perspektywie. Córka Tyrmanda była pomijana, to jego syn, Matthew się wypowiadał, ona chyba nigdy żadnego wywiadu nie udzieliła. Jak pojechałem do nich, to Matthew mnie spytał po co chce z nią rozmawiać, przecież ona nic nie wie. Zawsze jak ktoś mi coś odradza, to ja to robię, zwłaszcza jeśli chodzi o poszukiwanie czegoś. Jak widzę, że jest zamknięte to wchodzę, bo może był powód, że ktoś to zamknął. Rebecca nie miała dla mnie dużo czasu, więc to ja chciałem jej opowiedzieć o Leopoldzie. Podczas naszej rozmowy była bardzo wzruszona, chociaż wiedziałem, że niektóre rzeczy mogą być dla niej trudne, ludzie mają różną wrażliwość.

Spotkałeś się również z Marry Ellen, żoną Tyrmanda.
Spotkanie z Rebeccą było poprzedzone spotkaniem z ich matką, to niezwykle kurtuazyjna, kulturalna, ciepła, dystyngowana osoba i pierwsze moje z nią spotkanie było bardzo oficjalne. Byłem zdenerwowany, w końcu jadę przez pół świata na spotkanie z żoną pisarza i boję się, że ją w jakiś sposób obrażę. Na szczęście było bardzo miło i kiedy spotkaliśmy się po kilku dniach po raz drugi, to jakby już z inną osobą. Już się trochę znaliśmy i przyznała, że ona też się denerwowała tym spotkaniem. Dla niej nie miało znaczenia czy przyjechałby Mariusz Szczygieł, Tomasz Sekielski czy Marcel Woźniak, to po prostu dziennikarz z Polski, który pisze książkę. Bała się, że nie będzie sobie w stanie wszystkiego przypomnieć i odpowiedzieć na moje pytania, tymczasem opowiedziała mi o śmierci Leopolda i bardzo się otworzyła. Od tamtej pory mamy kontakt, Mary Ellen doceniła to, że nie chciałem z buciorami wejść w jej życie.
Może to powinien być ostry tekst, każdy reporter powie ci, że tekst jest najważniejszy, a to nieprawda, bo najważniejszy jest człowiek, dotrzyj do człowieka a dotrzesz do prawdy, a dopiero potem możesz o tym napisać. Jestem nie tylko dziennikarzem, ale też naukowcem, mam sumienie naukowe.

Dla Mary Ellen to przecież powrót do trudnych wspomnień i emocji.
I tutaj się okazuje, że dzięki człowiekowi i dzięki wejściu w relację można się dowiedzieć prawdy, bo jeśli po kilku dniach sobie coś przypomni, to mi o tym napisze. Minęły dwa lata, ponownie spotkaliśmy się w Nowym Yorku i znaleźliśmy grób, na którym nie była trzydzieści lat. Chodzi też o to jak prawda trwa w czasie i jak się w tym czasie rozkłada.
Bez wejścia w relację bym do tej prawdy nie dotarł, o tym świadczy też fakt, że Matthew ufa mi na tyle, że kiedy ktoś ma pytania o Tyrmanda na które nie potrafi odpowiedzieć, to prosi-napisz do Marcela.
To jest duża odpowiedzialność, ale też ciekawe i ważne doświadczenie. Dziennikarstwo ociera się o antropologię ale i o sztukę . Jestem też powieściopisarzem, niektórzy uważają, że artystą, a wspólnym mianownikiem jest szczerość, prawda i piękno.

Powiedziałeś, że jesteś powieściopisarzem, bo po swoim debiucie wydałeś trylogię z Leonem Brodzkim, powieści bardzo mocno osadzone w Toruniu. W jakim stopniu topografia miasta z twoich książek jest zgodna z rzeczywistością?
Starałem się oddać w skali jeden do jeden jeśli chodzi miejsca i ich funkcje, ale co pokazałem to już mój subiektywny wybór. Jednak nie jest tak, że skracam ulice, albo sprawiam, że coś widać a czegoś nie ma. Natomiast wybieram to, co jest w tej topografii ważne.

IMG_20200107_161559

Jest możliwy spacer po Toruniu śladami bohaterów? Brodzki miał mieszkać w kamienicy na drugim piętrze na rogu ulic Mickiewicza i Konopnickiej. Znalazłam na Google Maps, że faktycznie jest takie miejsce w Toruniu.
Tak, ja w tej kamienicy mieszkałem, bo najlepiej jest pisać o tym, co się zna. Gdybym chciał napisać książkę, której akcja dzieje się w Bydgoszczy czy Poznaniu to musiałbym tam trochę pomieszkać. A i tak to nie będzie to samo co opisanie miasta w którym żyjesz. Jest to w pewnym sensie inspiracja „Złym”, po przeczytaniu tej książki trzynaście lat temu pomyślałem, że wspaniale by było opisać tak Toruń.
Celowo chciałem utrwalić rzeczywistość roku 2016 , zatrzymać w czasie pewne kadry, żeby po latach można było do niej sięgnąć i przypomnieć sobie, że takie coś było. Nie trzeba było długo czekać, żeby pod łyżkami koparek zaczęły znikać budynki. Rzeczywistość się przenika z literaturą, bo jeśli się zanurzysz w rzeczywistość, to poznajesz jej tkankę, a potem ją opisujesz.

Read the rest of this entry »

 
Dodaj komentarz

Opublikował/a w dniu 4 lutego, 2020 w Spotkania z autorami, Wywiady

 

Tagi: , , , , , ,